brooke była zdecydowanie ciepłolubna, dlatego też siedziała skulona wygodnie na fotelu przed kominkiem, nakryta kocykiem, i obserwowała płomienie, myśląc pewnie o niebieskich migdałach, bo miała tendencje do fantazjowania przez większą część czasu, kiedy nie robiła nic kreatywnego. popijała kakałko.

do babci poprzez las wesoło śpieszył kapturek, uśmiechał się cały czas, do słonka i do chmurek,ale zabłądził i wbił tutaj. był jak skowronek wesół, jak przed każdą imprezą. nieco spowazniał na widok bruk.odchrząknął i przywitał się ładnie - cześć, mam nadzieję,że ta chatka nie pójdzie dzisiaj z dymem - wzruszył lekko ramionami i widać było po nim, że czuje się trochę nieswojo.

poczuła, że się czerwieni w momencie, w którym usłyszała za sobą głos othello. drgnęła, szczelniej owijając się kocykiem, jakby miało jej to w czymkolwiek pomóc. również odchrząkneła, w końcu odwracając się do niego przez ramię. musiała wyglądać uroczo z lekkimi wypiekami na policzkach - podejrzewasz mnie o ukryte zapędy piromańskie, czy sam planujesz puścić chatkę z dymem? - zapytała, zagryzając wargę. czuła się jeszcze bardziej nieswojo niż othello, bo w przeciwieństwie do niego zapewne, cały czas ciągnęła za sobą wyrzuty sumienia w związku z tym, że miała do niego aż taką słabość. czy coś ,bo nie wiem dlaczego on czuł się nieswojo. i cały czas piszę niesfojo, jezu xd.

bo to była jego była lasia, którą podbierał swojemu najlepszemu kumplowi i może w końcu przejrzał na oczy i zrozumiał,że tak się raczej nie robi. chociaż nie, skoro jest dupkiem, to pewnie większych rozkmin na ten temat nie miał i to zakłopotanie szybko mu przeszło,kiedy zaklimatyzował się z widokiem bruk - kto wie? - wzruszył ramionami - co tam u ciebie, jesteś z fryckiem? - zapytał, bo pewnie jakis czas sie nie widzieli, bo cośtam. w każdym razie otworzył sobie jakąś butelke z trunkiem i pociągnął z niej kilka łyków, zerkając w jej kierunku ciekawsko.

-więc dla twojej informacji, czubku, nie jestem piromanką - burknęła, po chwili jednak się do niego uśmiechając, bo ze złością jej nie do twarzy. ciekawe co ze śmiercią. nie ma konora, więc się nie przekonamy. sad story. zapadła się w fotel po jego pytaniu, łypiąc na niego spode łba - nie, nie jestem z fryderykiem - odpowiedziała poważnym tonem, w końcu to poważna sprawa. przynajmniej dla brooklyn, która do życia nie podchodziła tak swobodnie jak othello i pewnie w jakimś stopniu miała mu za złe całą tą sytuację w jakiej się znaleźli. chociaż w sumie to nie ich wina, bo z tego co pamiętam, przelecieli się na pralce jeszcze przed jej love story z fryckiem. w każdym razie odstawiła kubek z kakao, krzyżując ręce na piersi - ostatnio się z nim nie widziałam. a ty? - właściwie to ciekawe zagadnienie, bo nie miała pojęcia na czym stoi ich przyjaźń, czy na przykład nie leży i kwiczy w kącie.

- o to nawet dobrze, tylko szkoda, że tu nie ma pralki - zarechotał głupkowato, popijając kolejną porcję alkoholu z butelki - ale przynajmniej będzie można pokombinować - sięgnął do kieszeni, sprawdzając czy ma jakieś gumki. oczywiście wiedział,ze bruk może niekoniecznie przystać na bzykanko z othellem-zaliczaczem, jednak przezorny zawsze ubezpieczony - też się z nim ostatnio nie widziałem, ale to przez tą przerwę świąteczną, wyjechałem na dość długo do brata, sama rozumiesz, więc z nikim się za często nie widywałem - przyznal, wzruszając ramionami. pewnie przywykł do tego,że wszyscy mu wszystko przebaczają i że wszystko mu zawsze wolno.

-planujesz robić pranie? - zapytała, unosząc brwi i udając, że wcale nie wie o co chodzi, bo pewnie usilnie starała się wyprzeć z pamięci dzień, w którym na imprezie u kogoś tam othello brał ją na pralce, chociaż tamego dnia jej to jak najbardziej odpowiadało. gdyby jednak wiedziała jak bardzo sprawy się później przez to skomplikują, zastanowiłaby się sześćdziesiąt dziewięć razy zanim uległaby urokowi osobistemu othella. któremu powoli ulegała i teraz, czego jednak nie dawała po sobie poznać. pomyślała, że jest jeszcze seksowniejszy niż ten miesiąc czy ile temu, kiedy widzieli się po raz ostatni. chwyciła kubek po kakao i wstała, chcąc jak najszybciej zwiać othello zanim dojdzie do czegoś czego będzie znowu żałować.

niespodziewanie pojawił się również tutaj fryderyk, który przyjechał tutaj kilka dni wcześniej i nie wychodził z pokoju, bo czuł się jak kupsko, zapewne zwykły katar oraz przyziębienie, ale wiadomo jak to z nim teraz jest. w każdym razie schodził akurat na dół, żeby wziąć trochę mleka prosto od śnieżnej krowy, które zamieszkiwała te tereny, a jakie było jego zdziwienie, kiedy to zobaczył othella i brook razem! przeżył szok, jednak nie dał się, ludzie niech swoje myślą i pomimo tego, że czuł się jak marc, kiedy przyłapał swoją narzeczoną z danielem z bridżet, to przemaszerował dzielnie, udając, że wcale ich nie widzi. ;c

-nie mówię o praniu, tylko o tym, że będę brał cię na pralce - zaśmiał się w głos, nie zauważając jeszcze frycka.oczywiście othello jak zwykle musiał palnąć czymś jak łysy warkocz o beton w nieodpowiednim momencie - nie uciekaj bruk, żartowałem! - zawołał za nią,po czym spojrzał przypadkiem w stronę frycka - cześć cycek, co tam? tęskniłeś? - zapytał,jak gdyby nigdy nic.

zatrzymała się, mając ochotę rozbić othello kubek na głowie za to, że cierpi na aż tak silnie rozwinięty brak taktu, jednak nic nie zrobiła, bo w tym samym momencie zauważyła fryderyka, na widok którego zmieszała się jeszcze bardziej - fryderyk, cześć.. - bąknęła, spoglądając na niego jak zbłąkana owieczka albo mały mopsik. nie miała pojęcia czy powinna się teraz teleportować, albo przyzwać swojego nimbusa i zwiewać do hogwartu w ramiona dumbledora, czy czekać na rozwój wydarzeń, którego odrobinę się obawiała.

zatrzymał się więc i odwrócił na pięcie, a jego mina mówiła wszystko. i wcale nie miał namalowanego tygryska na buzi, bo byłaby to co najmniej dziwne, ale wiadomo. ścisnął mocniej kubek w dłoni, przyglądając się raz brook, a raz othello, marszcząc nieznacznie brwi. - cześć - mruknął tylko pod nosem, niezbyt zadowolony z tego spotkania ich tutaj, ale co poradzić. zapewne teraz myślał, że są razem albo coś w ten deseń. - równie mocno jak za ciotką jadwigą, która robiła za kobietę z wąsem - rzucił do othello, uśmiechając się nieco złośliwie. przestąpił z nogi na nogę, po czym znów odwrócił się na pięcie i podreptał po mleczko.

- hej,co ci jest stary? - zapytał, po czym dodał ciszej, nachylając się lekko nad bruk - pewnie ma okres - podrapał się w policzek,popadając w krótkie zamyślenie, które pewnie nie dotyczyło niczego głębokiego.pewnie się zastanawiał, skąd fryderyk wytrzasnął jego koszulkę,którą właśnie na sobie miał - nie musisz być złośliwy. przecież już nie jesteś z bruk, więc w czym problem? nie powinniśmy mieć teraz żadnych problemów,skoro wszystko jest jasne,co nie? teraz przynajmniej oboje możemy cię pukać bez obawy,że ktoś nam obije twarz - roześmiał się, ale tym razem nawet on po chwili doszedł do wniosku,że wypadałoby się czasem ugryźć w język.tak więc odchrząknął i trochę spoważniał.

-zamknij się - mruknęła cichutko, tak że tylko othello mógł ją usłyszeć. wolała nie zagęszczać i tak niezbyt przyjemnej atmosfery jaka panowała w salonie. spuściła wzrok na swoje stópki, podnosząc go po chwili na fryderyka, któremu cały czas rzucała smutne i niepewne jednocześnie spojrzenia. wnioskuję, że 'cię' odnosiło się do brooke, tak? bo to zdanie jest trochę niejasne, albo to po prostu ja jestem tępa. w każdym razie brooklyn uderzyła othello w twarz, całkiem mocno, wymijając go bez słowa i znikając w kuchni, gdzie z impetem wrzuciła kubek po swoim kakao do zlewu, pewnie obtłukując uszko. mówi się trudno.

przyglądał się ten całej sytuacji, po czym jak brookie zniknęła w kuchni, wzruszył tylko ramionami, omijając bez słowa othella, po czym przysiadł w fotelu przed kominkiem, popijając co i raz swoje kakao z bitą śmietaną, bo kto tego nie lubi, szczególnie fryderyk, bo wie co dobre. haha. - bić cię nie będę, ale rozmawiać z tobą tym bardziej - mruknął tylko pod nosem, bo najwidoczniej othello, przynajmniej przez czas, kiedy fryckowi nie minie foch, ma przerąbane u niego i nie ma co liczyć na żadną ugodę z jego strony ;c najwidoczniej miał mu za złe, że przecież przeleciał jego dziewczynę, choć wiedział, że przecież są razem. dla cycka był do pewnie cios poniżej, więc.

tak, 'cię' odnosiło się do brooklyn. pisanie z rozwaloną spacją mnie trochę rozprasza.
- no już bez przesady,myślałem, że teraz możemy być znowu przyjaciółmi. no wiecie... tak we trójkę - zarzucił ramię na barki brook, obserwując z lekką bezradnością zachowanie frycka - wyluzuj stary,myślałem,że jużci przeszło.poco ciągnąć dalej te twoje gejowskie foszki - prychnął, wywracając oczyma. dla othella teraz wszystko było jasne. z jego punktu widzenia wszystko już było w porządku,dlatego nie rozumiał postawy fryderyka, który jakby nie patrzeć podchodzi do tego bardziej po ludzku. od razu było widać kto się w to bardziej zaangażował., chociaż w sumie othello nie należał do zbyt wylewnych ludzi i nawet gdyby coś czuł, to by tego nie okazywał.

-nie sądzę - odpowiedziała z lekkim zawodem w głosie, co pewnie bardziej odnosiło się do ewentualnych przyjaźni z fryderykiem niż othellem. podrapała się po policzku, nie zostawiając jednak na nim żadnych czerwonych smug i odeszła od zlewu, w którym dalej tkwił rozbity kubek. ktoś inny będzie się zastanawiał skąd się tam wziął. przestąpiła z nogi na nogę, bo było jej zimno w stopy od stania na zimnej podłodze, a fryderyk zajął jej wygrzane miejsce na fotelu, w dodatku z jej kocykiem. pewnie pachnącym perfumami brooke.

- trójkącików szukaj w burdelu - rzucił mu przyjacielską radą, która była szczytem pojazdów fryderyka, bo on raczej z tych przyjaźnie nastawionych na ludzi, świat i w ogóle, więc nie za bardzo umiał pojechać komuś tak, że aż spadły mu skarpetki. - skoro nie obchodzą cię moje gejowskie foszki, to po co ciągle nade mną jeszcze stoisz i szukasz ugody - mruknął, nawet się na niego nie patrząc, bo wbił wzrok w kominek. posiusia się w nocy i dopiero będzie fail. zapadł się bardziej w fotel, nakrywając się kocykiem i zapewne zerknął kątem oka na brook, ale z lekkim wyrzutem. tak czy siak.

othello był narwany, więc nikogo nie powinno zdziwić,że wybuchł - do kurwy nędzy, fryderyk! jeśli tak bardzo lubisz komplikować sobie i nam życie, to może inaczej tę sprawę załatwimy? - zakasał rękawy,co było wyraźnym znakiem ostrzegawczym - każdy z nas mógłby zrobić z siebie cierpiącego wertera, jednak jak widać jesteś większą cipą niż brooklyn! - ulala, chyba zaczyna sobie grabić u nich obu, jakby nie robił tego już wcześniej, pff ;d - a szukam ugody, bo jesteś moim przyjacielem, ale najwidoczniej jesteś zbyt głupi,żeby to pojąć - cały czas mówił na podniesionym tonie.

korciło ją, żeby odpowiedzieć coś w przedszkolnym sylu 'sam jesteś cipą i jesteś u pani' jednak na szczęście sobie to odpuściła, jedynie obrzucając othella zdenerwowanym spojrzeniem. mimo wszystko gdzieś deep down inside zgadzała się z jego słowami, bo minęło trochę czasu, a fryderyk w dalszym ciągu zachowywał się jak księżniczka na ziarnku grochu. w końcu podeszła do othella, zatrzymując się kawałek za jego plecami. otworzyła usta, żeby powiedzieć coś co mogłoby go uspokoić, jednak nic nie przychodziło jej do głowy - przestań - mruknęła więc tylko mało kreatywnie, patrząc ponad jego ramieniem na frycka.

- no tak, ale przynajmniej brooklyn możesz pieprzyć - mruknął niezadowolony pod nosem, bo najwidoczniej dzisiaj wstał lewą nogą i nikt się z nim nie dogadał. zignorował othello i w sumue brook też, przyglądając się jakiemuś punktowi przed sobą, po czym bez słowa wstał, zabrał swój kubek i skierował się na górę do swojej fortecy w której się pewnie teraz zamknie i nie wyjdzie.

lotta wylegiwała się przy kominku, na najlepszej miejscówce i słodko sobie pochrapywała.

gustav ją obudził, bo wbiegł tutaj robiąc sporo hałasu. pewnie wrócił właśnie z wycieczki z lasu, gdzie zbierał chrust i drewno na opał. a ja zaraz się ogarnę ;*

lotta otworzyła oczy i rozejrzała się w poszukiwania zakłucacza jej snu - podczas lunatykowania zdarzają się morderstwa, czytałeś o tym? tak się składa,że w tym momencie śnię i absolutnie nie jestem świadoma swojego postępowania - zerknęła potem na chrust,który dzielny gustav przyniósł z ciemnego lasu, by ogrzać ich stajenkę - a to co? wykałaczki? pff - pokręciła głową, odkopując się z kordełki. pewnie była w samym podkoszulku i gaciach, więc było jej trochę zimno,ale szybko się rozgrzała kilkoma łykami łiski prosto z gwinta. czuła się wymięta, więc musiała się nawciągać, także jej rozbiegane oczka właśnie namierzały towar.

- nie mogłabyś mnie zabić, zaq bardzo mnie lubisz - stwierdził, wzruszając ramionkami, po czym wrzucił kilka gałązek do kominka, a resztę wrzucił do jakiegoś koszyka obok, żeby było na później. - skoro nazywasz to wykałaczkami, to znajdź sama lepsze - stwierdził nieco obruszony, bo liczył raczej na to, że rzuci mu się na szyję z podziękowaniami za to, że wybawia ich wszystkich od zimna. super hero gustavus trzy tysiące. mimowolnie zmierzył lottę niedyskretnym wzrokiem skoro paradowała tak skąpo odziana. - przeziębisz się - powiedział, zachowując zimną krew.