olaf biedaczek się zgubił i krążył po lesie i wszedł w tą kupę w poście pierwszym! załamany chodził dalej z papierosem w zębach, liczył do dziesięciu. myślał nawet o blair witch.

przechadzała się po lesie, zbierając jakieś gałązki, bo fryderyk ją zmusił;/ w każdym razie miała doskonałą orientację w terenie w przeciwieństwie do mnie, także wiedziała, gdzie jest. w pewnym momencie wpadła na olafa - o fuu, ale śmierdzisz - powiedziała, jednak w ciemnościach nie wiedziała nawet komu dokładnie to mówi ;c w każdym razie śmierdział skoro wszedł w kupę, fuuu.

xd - wiem, może srałaś tutaj? bo to ludzkie było, a skoro jesteś tu ty, to pewnie ty miałaś potrzebę. dobra nie ważne - westchnął - powiedz mi jak ja mam dojść na camping jakiś czy coś, bo nie mam pojęcia, krążę i krążę - machnął ręką, też jej nie widział, ale gadał do niej bo co miał innego zrobić, czuł się samotny, musiał dużo mówić.

skrzywiła sie tylko na jego słowa - NIE ZANIECZYSZCZAM ŚRODOWISKA - powiedziała obruszona, tym ze posądza ją o załatwianie sowich potrzeb w lesie, w dodatku na takim mrozie od którego odpadłby jej chyba tyłek, a niejednemu facetowi penis. - mogę cię tam doprowadzić, pod warunkiem, że pomożesz mi nazbierać trochę chrustu - stwierdziła, uznając, ze olaf załatwi za nią czarną robotę, a ona go doprowadzi do celu i wszyscy będą szczęśliwi.

- ja nie mogę, zawsze taka jesteś? coś za coś, borze - skrzywił się, ale co jak co, musiał pomóc! - nie wiem po co tu przyjechałem, po cholerę mi to było?! - wycierał buta o śnieg żeby pozbyć się resztek kupy. gdy się już w sumie pozbył śmierdzącego problemu pomagał dziewczynie zbierać ten cholerny chrust. - zimno... - chciał podtrzymać temacik :d

- zimno jak na sybierii, ale co poradzić - wymruczała, kładąc jakieś gałązki do koszyka, z ktorym chodziła niczym czerwony kapturek. - myślisz, że to w ogóle będzie sie palić? mokre drewno raczej się nie pali - stwierdziła błyskotliwie, uznając że ta wyprawa chyba nie miała większego sensu - zaraz mi wszystko odmarznie, nos, uszy. oby tylko mi cycki nie odpadły, bo będzie kiepsko - westchnęła, już i tak natura skąpo ją obdarzyła pod tym względem.

- ja nie wiem, ubrania się podpali, he he, albo włosy he he - na żarty go wzięło, co za idiota, masakra - ej nie no lipa trochę z tym drewnem, ale warto spróbować, może akurat - zachęcił ją i uznał, że mogliby już pójść bo znienawidził ten las odkąd do niego wszedł - to idziemy? - popatrzył na nią błagalnie mimo, że jej nie widział xd

- no dobra, chodź za mną. tylko się nie zgub - zarządziła, po czym mogli pójść gdzieś, gdzie zaczniesz ;d